Hey. Oto przed wami kolejne Złote Jajo. Poprzednio naszym gościem był 32Polak. Jak mu poszło? Zmagania na smoczej arenie oceniło 16 osób, wśród których 5 oceniło, że walczył jak rogogon węgierski, po 2 chiński ogniomiot i szwedzki krótkopyski, zaś 7 zielony walijski. Polak, mimo trudności, poradził dobie dobrze. Gratulujemy.
Gościem obecnego jaja, został nie kto inny jak ojciec-pomysłodawca tego działu. Pewnie zastanawiacie się, o kim mowa. Oczywiście o Caairo. Jak sobie poradził? Zapraszamy na smoczą arenę.
***
Brzytwiarz
Trafiasz przed oblicze Wizengamotu. Na szczęście to nie Ty jesteś podejrzanym. To Twój przyjaciel Cominus jest oskarżony o rozprowadzanie asortymentu ze sklepu Weasleyów oraz innych magicznych bibelotów i zabawek wśród mugoli. Dowody jasno wskazują na jego winę. Ponieważ Cominus ma lęk przed publicznymi przemowami, poprosił on Ciebie jako przyjaciela o (nieco) większej ogładzie i elokwencji o bycie świadkiem obrony. Nadszedł czas na mowę obrońcy i wszyscy czekają co powiesz...
– Wysoki Sądzie! Stoję tu jako obrońca tego nieszczęśnika Cominusa, lecz tak naprawdę powinienem w jego imieniu oskarżać tych, którzy go tu doprowadzili. Dlaczego? To proste jak konstrukcja różdżki.
Po pierwsze, nie istnieje prawo zakazujące wprost rozprowadzania produktów Weasleyów, są one w pełni legalne. Skoro tak, nie można czynić Cominusowi zarzutu, że je sprzedawał. Jakieś mgliste odniesienia do Kodeksu Tajności, które znalazłem w pomiętym pergaminie, na podstawie którego trzyma się Cominusa już 4 tydzień w Azkabanie, nie zastąpią twardej i jednoznacznej litery prawa. Tak więc skoro nie ma prawa zakazującego dystrybucji produktów Weasleyów, żądam natychmiastowego zwolnienia Cominusa i zasądzenie na moją rzecz kosztów obrony w potrójnej stawce.
Po drugie: w tym pomiętym pergaminie żałośnie udającym akt oskarżenia wspomniano tyko, że „dowody jasno wskazują na winę” mojego mandanta. Jakie dowody, Wysoka Izbo? Czyżby przesłuchano jakiegokolwiek mugola? Wszyscy wiemy, że nie. Tak więc tak naprawdę nie ma żadnych dowodów winy, a są jedynie pomówienia i to objęte klauzulą tajności. Gdy chciałem się z nimi wczoraj zapoznać, poszczuto mnie kugucharami w sekretariacie Wizengamotu. A jak powiedział pewien były już, niestety, sędzia tego Sądu: „Niewinny póki nie ma dowodów”.
Po trzecie – Cominus, co jasno wynika z jego wyglądu, akcentu i zamiłowania do klejenia plastikowych modeli mugolskich wynalazków, nie jest obywatelem Zjednoczonego Królestwa. Wizengamot nie ma jurysdykcji do sądzenia go. Jeżeli nawet popełnił jakieś przestępstwo, winien być przekazany Ministerstwu Magii kraju, z którego przybył. To wszystko, żądam uniewinnienia Cominusa i zasadzenia na moją rzecz kosztów obrony w sześciokrotnej stawce.
Jeden z sędziów:
– Przed chwilą mówił pan o trzykrotnej, a teraz o sześciokrotnej. Ewidentnie plącze się Pan w tym co mówi. Sprzedawanie artykułów magicznych mugolom jest przestępstwem. Dodatkowo narusza to Międzynarodowy Kodeks Tajności. Pan Cominus ze względu na owe modele dostawał już upomnienia od Urzędu Niewłaściwego Użycia Produktów Mugoli. Jako obrońca powinien Pan to wiedzieć. Ponadto, żaden z mugoli nie został jeszcze przesłuchany, bo wszyscy nadal są leczeni u św. Munga. Wobec Pana Cominusa toczy się jeszcze postępowanie w związku z pogwałceniem Kluzuli 73 MKT. Chodzi o dwa leprekonusy, które wypuścił swojego czasu w Polsce. Prawdopodobnie najpierw ukradły księżyc, a potem zaczęły już kraść jak leci. Jednego z nich udało nam się na szczęście dorwać i upozorować wypadek.
– Wysokość mojego wynagrodzenia może jeszcze wzrosnąć, lecz pominę ten poboczny dla sedna sprawy wątek. Czy to Cominusa ma obciążać żałosny stan magicznej służby zdrowia? Skoro żaden z mugoli nie został przesłuchany, nie wiemy co powiedzą. Na marginesie tylko zaznaczę, że karalne jest sprzedawanie produktów mugolom, więc jeżeli – co w ogóle wykluczam – Cominus dał te rzeczy w prezencie, nie podlega karze. Tego jednak nie wiemy, bo nie ma zeznań świadków.
– Mamy mugolskie pieniądze, którymi płacono Cominusowi. Został złapany na gorącym uczynku. Wszystko jasno wskazuje, że to wina jest Comina... Cominusa, chciałem rzec. Czy świadek ma coś jeszcze do dodania?
– Tak własnie działa dzisiaj Wizengamot! Sędzia nie rozróżnia obrońcy oskarżonego od świadka!!! Ech, dobrze, że stary Albus tego nie widzi!
– Jest Pan świadkiem obrony czy nie?
– Oczywiście, że nie! Jestem obrońcą, nie uznaję tej przestarzałej terminologii. Wysoki Sąd sam to potwierdził, wchodząc w polemikę co do moich kosztów obrony. Świadkowi się nie płaci, obrońcy – tak. To wszystko.
– Nie nawiązywałem do kosztów, a do motania się w zeznaniach. Wizengamot, na podstawie przedstawionych dowodów, po wysłuchaniu mowy świadka obrony i po rozpatrzeniu dogłębnym sprawy postanawia uznać czarodzieja Cominusa... Winnym. Jako karę czarodziej Cominus musi wpłacić 300 galeonów na rzecz Szpitala Św. Munga oraz ma 6 miesięcy na dostarczenie drugiego leprekonusa z powrotem do rezerwatu w Irlandii... Zamykam sprawę!
***
Mattibu
Jesteś piątorocznym Gryfonem. Zbliża się koniec semestru, niedługo zaczynają się SUMY, a ty właśnie planujesz jak odegrać się na grupce Ślizgonów, którzy niedawno transmutowali twoją sowę w czajnik. Decydujesz, że mały prysznic powinien być dla niech doskonałą karą i kiedy widzisz grupkę swoich ofiar wchodzących po schodach do zamku, szybko chowasz się w komórce na miotły. Jest tam ciasno i ciemno, jednak na górze drzwi znajduje się dość szeroki prześwit, przez który wpada odrobina światła. Kiedy po chwili słyszysz na zewnątrz kroki kilku osób, szybko przykładasz różdżkę do tego otworu na szczycie drzwi i wypowiadasz zaklęcie „Aguamenti”. Słyszysz, że twój plan się powiódł, bo oprócz plusku lecącej wody słyszysz także gorączkowe okrzyki. Chcesz szybko rzucić na to okiem, ale zanim udaje ci wyjrzeć, to potykasz się na miotle i wyjeżdżasz ze składziku razem ze stosem przedmiotów. Ku swemu przerażeniu widzisz czarodzieja w garniturze w prążki, próbującego wyżąć cytrynowozielony melonik, starszego czarodzieja nerwowo wycierającego swoją łysinę na głowie oraz czarownicę, która wygląda starzej od samego Albusa Dumbledore'a, będącą najwyraźniej w szoku. Cała trójka, w której rozpoznajesz Ministra Magii oraz członków Komisji Egzaminacyjnej, wpatruje się w ciebie z niedowierzaniem. Co robisz?
Podnoszę się, szybko otrzepuję. Następnie zanim zdążą cokolwiek powiedzieć, obiegam kąty mamrocząc coś po nosem. Potem podchodzę do Knota i pytam:
– Widział go pan, panie Ministrze? Pokazał się? No ten, co tu od kilku dni oblewa wszystkich wodą. Od trzech dni na niego poluję, bo to skandal, tak woda na każdego kto idzie schodami. Ale dobry jest skubaniec, na razie nikt go nie widział. Ale ja go i tak dorwę, choćbym miał siedzieć w tym schowku miesiąc!
Po czym pryskam schodami w dól, zanim ochłoną.
Próbujesz uciec po schodach, ale drogę blokują ci Ślizgoni, na których próbowałeś zastawić tę pułapkę.
– Panie Ministrze, widzieliśmy, że ta woda to lała się właśnie z tej komórki na miotły. On już trzeci raz to robi i udaje, że to nie jego sprawka. Zniszczył panu taki elegancki garnitur i melonik. – Ślizgoni zaczynają mówić jeden przez drugiego.
- Podejdź tu, chłopcze – mówi Knot przez zaciśnięte zęby, ewidentnie tłumiąc wściekłość.
Podchodzę bez strachu.
– Panie Ministrze, jestem Gryfonem, kapitanem domowej drużyny quidditcha, która podczas ostatniego meczu spuściła łomot tym tam Ślizgonom, bo wszyscy czterej hańbią swój dom żałosnymi wyczynami na miotle. Pan im chce uwierzyć? Poza tym to oni Pana obrazili twierdząc, że trochę wody może zniszczyć Pana garnitur. Ewidentnie sugerują, że nie zna Pan nawet prostego zaklęcia osuszającego. To skandal!
– Och, jesteś Gryfonem... To by wiele tłumaczyło... Nie sądziłem, że posunie się aż tak daleko – mówi po cichu, jakby do siebie. – Powiedz mi, chłopcze, czy to Albus Dumbledore kazał ci to zrobić? Tym razem tak chce mnie ośmieszyć? – zwraca się nagle w twoją stronę. – Podaj mi swoje nazwisko, niezwłocznie pomówię o tym z Dolores Umbridge.
– Panie Ministrze, raczy pan żartować! Pan Dyrektor Dumbledore wypowiedział do mnie podczas tych pięciu lat nauki w szkole dwa słowa - raz powiedział „Tędy”, gdy na pierwszym roku się zgubiłem na 3 piętrze, a dwa lata temu „Dziękuję”, gdy mu podałem sól podczas Uczty Powitalnej. Poza Potterem i jego bandą to właściwie z nikim nie rozmawia, więc może oni coś wiedzą. Radziłbym też zapytać o to tych Ślizgonów, coś szybko się pojawili na miejscu zbrodni, nie uważa Pan?
– Hmm, Potter i jego banda, tak? Oni są w to zamieszani? Najlepiej będzie, jeśli pójdziemy teraz do jakiegoś ustronnego gabinetu i powiesz mi wszystko co wiesz na ten temat. Chodźmy! – Knot rusza po schodach do zamku, prowadząc cię za ramię. Odwraca się jeszcze tylko do Ślizgonów i mówi. – A wy tam nie stójcie tak, tylko pomóżcie szanownej Komisji i odprowadźcie ich w jakieś suche miejsce.
***
BlackAngel92
Rozpoczynasz swój czwarty rok nauki, z niecierpliwością oczekujesz na zajęcia Obrony przed Ciemnymi Mocami. Z wypiekami na twarzy idziesz na pierwsze zajęcia. Czujesz, że to jest twój rok i chcesz udowodnić sobie, że zasługujesz na lepszą ocenę niż Nędzny. Traf chciał, że Irytek urządził sobie zawody w rzucaniu balonami wypełnionymi kolorowym tuszem. Cały kolorowy od tuszu wpadasz do sali jak poparzony. Profesor Snape wyrósł przed tobą jakby spod ziemi.
– Patrzcie, kto zaszczycił nas swoją obecnością. – odparł z pogardą w głosie.
Co zrobisz w tej sytuacji?
– Dzień dobry, panie profesorze – odpowiadam spokojnie. – Chyba się nie spóźniłem? Nie darowałbym sobie, gdyby ominął mnie chociaż kawałek Pana zajęć.
Potem siadam w ławce i czekam na reakcje Snape'a, bo cóż innego mogę zrobić.
– Nie podlizuj się panie Caairo. Co to za maskaradę urządzasz? Minus 10 punktów dla Puchonów. A że już jesteś taki wygadany, odpowiesz mi na kilka pytań, powtórkowych oczywiście.
Jestem dobry, a dokładniej – czuję się dobry, więc czekam na pytania Snape'a. Uśmiecham się więc pełną gębą. Odwracam się do kolegi z ławki i szepczę tak, żeby Snape usłyszał:
– Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Irytek zrobił ze mnie idiotę, teraz ja spróbuję nie zrobić idioty sam z siebie.
– Formuła zaklęcia Patronusa?
– Expecto patronum!
– Jak rozróżnisz wilkołaka od wilka?
– Po wyglądzie. Wilkołak ma wilczy pysk i trochę kudłów, ale nie da się go pomylić z wilkiem, panie profesorze. Jest znacznie większy, może poruszać się na dwóch nogach. Gdybym miał wątpliwości, to wilkołak natychmiast mnie zaatakuje, wilk raczej odejdzie, to poczciwe zwierzęta, póki ich się nie drażni.
– Zaskakująco dobrze, jak na osobę z Nędznym. I ostatnie na razie. Co jest charakterystycznego w wyglądzie wodników kappa?
– Mają taki lejek na głowie, niespotykany u innych gatunków.
– Siadaj. Właśnie udało ci się odroczyć szlaban. Teraz doprowadź się do porządku i nie chce słyszeć żadnego dźwięku wydobywającego się z ciebie, panie Caairo.
No to siadam.
***
Zasady głosowania pozostają niezmienne, czyli w ankiecie poniżej możecie ocenić nie tylko to, czy Smok obronił Jajo, ale także w jakim stylu. Nazwom smoków przyporządkowaliśmy wartości punktowe:
- Rogogon to 4 punkty,
- Ogniomiot to 3 punkty,
- Krótkopyski to 2 punkty,
- Walijski - 1 punkt.
Zaznaczając nazwę któregoś z tych smoków, głosujecie za tym, że Smok obronił Złote Jajo. Wybierając piątą opcję, głosujecie za uznaniem, że Smokowi nie udało się Jaja obronić. ;)
Czekamy na Wasze głosy!
Redakcja Czarownicy
|