Harry Potter Wiki

CZYTAJ WIĘCEJ

Harry Potter Wiki
Harry Potter Wiki
Nie podano opisu zmian
Nie podano opisu zmian
 
Linia 1: Linia 1:
Ej, bez przesady. Za skórę Syriuszowi zalazła bardziej cała jego rodzina i Gilzdogon (bardzo łagodnie mówiąc), niż Molly, która po prostu (jak cały Zakon, tylko chyba jeszcze bardziej), nie zauważyła (albo nie chciała zauważyć), że Harry nie jest już dzieckiem. Ale serio, uważam to za dziecinne. Czy tylko ona ma prawo martwić się o Harry'ego? Przecież to Syriusz jest jego ojcem chrzestnym, a ona tylko matką najlepszego przyjaciela, czyli właściwie obcą kobietą (dopiero po ślubie z Ginny stała się rodziną dla Harry'ego). A ten tekst "Jakoś nie bardzo mogłeś się nim zająć, gdy siedziałeś w Azkabanie" (czy jakoś tak), to już poniżej pasa, dno i setki mułu. Facet musi siedzieć zamknięty w znienawidzonym domu, bo ścigają go za coś, czego nie zrobił, a ona wyjeżdża mu z takim tekstem? Może jeszcze powie, że on specjalnie dał się wrobić i wsadzić do piekła (bo to słowo idealnie oddaje Azkaban), żeby nie zajmować się chrześniakiem? A kto niby chciał go wziąć, ale Hagrid mu nie pozwolił, bo Dumbledore kazał mu przynieść małego Harry'ego na Privet Drive? No ale to jednak Molly zabiła Bellatriks i tu należy oddać jej honor. :) I w ogóle jestem wściekła na Yatesa. ZF to totalna klapa, a śmierć Syriusza w ogóle nie wyrażała emocji. Robi mi się tylko smutno, ale nie ryczę, tak jak gdy o tym czytałam. Tylko obie części IŚ wyszły mu dobrze (bo KP, chociaż lepsze od poprzedniej, to wyszła jak jakaś komedia romantyczna)... Błagam, niech Yates nie reżyseruje Fantastycznych Zwierząt, bo może zrobić z tego katastrofę... Gdzieś dawno czytałam, że Jo zrezygnowała z uśmiercenia Artura, bo był za dobrym ojcem, żeby go zabić. (Bo niby Syriusz był złym ojcem chrzestnym dla Harry'ego? To przecież on jako jedyny zdawał, przynajmniej w jego odczuciu, rozumieć co Harry czuje musząc siedzieć przez cały miesiąc u Dursleyów, bez żadnych informacje ze świata czarodziejów, wiedząc, że jego przyjaciele, którzy jeszcze go dobijali aluzjami, są gdzieś razem.) Ja uważam, że Jo mogła zabić Artura, po to, żeby pokazać cierpienie jakie niesie (wtedy zaczynająca się) wojna, skoro był takim dobrym ojcem (nie twierdzę, że nie był), zamiast Freda, którego zabiła w tym celu. I George miałby swojego bliźniaka, i Harry mógłby wreszcie zamieszkać z Syriuszem, a on by w końcu odżył. I serio? Najpierw "doprowadzić" do tego, żeby Harry zyskał kogoś, kto był dla niego jak ojciec, a potem go zabić, nie zostawiając ciała, i dając chłopakowi chwilową, złudną nadzieję, że może go uratować? A to wszystko dlatego, że Harry i jego przyjaciele znaleźli się w Departamencie Tajemnic, żeby ratować Łapę, którzy rzekomo był torturowany? Dobre i tyle, że Dumbledore miał swój honor i przyznał się, że śmierć Syriusza to w dużej mierze jego wina. Że też nie miał większych zmartwień od tego, żeby ukrywać przed Harrym istnienie przepowiedni, o której i tak musiałby się dowiedzieć, bo przecież dotyczyła jego. Jo mogła chociaż zrobić Syriuszowi symboliczny grób, choćby w Dolinie Godryka, obok Jamesa i Lily. To, że nie zostawił ciała, nie znaczy, że nie zasłużył na symboliczny pochówek. Harry mógłby chociaż zostawić mu kwiaty, zapalić znicz. A nie, tak jakby Łapa "zniknął" ze świata, zostając jedynie w sercach tych, którzy go kochali (czyli Harry'ego i Remusa, bo inni raczej nie przeżyli śmierci Syriusza, jako oni (a Lupin na pewno to przeżył, ledwo odzyskał przyjaciela i już go stracił), a już na pewno nie jak Harry, choć pewnie było im smutno). Tyle złego przeżył w krótkim życiu, choć wcale na to nie zasłużył, i umiera nie zostawiając po sobie ciała? Albo by chociaż wyjaśniła, co z tym ciałem się stało.
+
Ej, bez przesady. Za skórę Syriuszowi zalazła bardziej cała jego rodzina i Gilzdogon (bardzo łagodnie mówiąc), niż Molly, która po prostu (jak cały Zakon, tylko chyba jeszcze bardziej), nie zauważyła (albo nie chciała zauważyć), że Harry nie jest już dzieckiem. Ale serio, uważam to za dziecinne. Czy tylko ona ma prawo martwić się o Harry'ego? Przecież to Syriusz jest jego ojcem chrzestnym, a ona tylko matką najlepszego przyjaciela, czyli właściwie obcą kobietą (dopiero po ślubie z Ginny stała się rodziną dla Harry'ego). A ten tekst "Jakoś nie bardzo mogłeś się nim zająć, gdy siedziałeś w Azkabanie" (czy jakoś tak), to już poniżej pasa, dno i setki mułu. Facet musi siedzieć zamknięty w znienawidzonym domu, bo ścigają go za coś, czego nie zrobił, a ona wyjeżdża mu z takim tekstem? Może jeszcze powie, że on specjalnie dał się wrobić i wsadzić do piekła (bo to słowo idealnie oddaje Azkaban), żeby nie zajmować się chrześniakiem? A kto niby chciał go wziąć, ale Hagrid mu nie pozwolił, bo Dumbledore kazał mu przynieść małego Harry'ego na Privet Drive? No ale to jednak Molly zabiła Bellatriks i tu należy oddać jej honor. :) I w ogóle jestem wściekła na Yatesa. ZF to totalna klapa, a śmierć Syriusza w ogóle nie wyrażała emocji. Robi mi się tylko smutno, ale nie ryczę, tak jak gdy o tym czytałam. Tylko obie części IŚ wyszły mu dobrze (bo KP, chociaż lepsze od poprzedniej, to wyszła jak jakaś komedia romantyczna)... Błagam, niech Yates nie reżyseruje Fantastycznych Zwierząt, bo może zrobić z tego katastrofę... Gdzieś dawno czytałam, że Jo zrezygnowała z uśmiercenia Artura, bo był za dobrym ojcem, żeby go zabić. (Bo niby Syriusz był złym ojcem chrzestnym dla Harry'ego? To przecież on jako jedyny zdawał się, przynajmniej w jego odczuciu, rozumieć co Harry czuje musząc siedzieć przez cały miesiąc u Dursleyów, bez żadnych informacje ze świata czarodziejów, wiedząc, że jego przyjaciele, którzy jeszcze go dobijali aluzjami, są gdzieś razem.) Ja uważam, że Jo mogła zabić Artura, po to, żeby pokazać cierpienie jakie niesie (wtedy zaczynająca się) wojna, skoro był takim dobrym ojcem (nie twierdzę, że nie był), zamiast Freda, którego zabiła w tym celu. I George miałby swojego bliźniaka, i Harry mógłby wreszcie zamieszkać z Syriuszem, a on by w końcu odżył. I serio? Najpierw "doprowadzić" do tego, żeby Harry zyskał kogoś, kto był dla niego jak ojciec, a potem go zabić, nie zostawiając ciała, i dając chłopakowi chwilową, złudną nadzieję, że może go uratować? A to wszystko dlatego, że Harry i jego przyjaciele znaleźli się w Departamencie Tajemnic, żeby ratować Łapę, którzy rzekomo był torturowany? Dobre i tyle, że Dumbledore miał swój honor i przyznał się, że śmierć Syriusza to w dużej mierze jego wina. Że też nie miał większych zmartwień od tego, żeby ukrywać przed Harrym istnienie przepowiedni, o której i tak musiałby się dowiedzieć, bo przecież dotyczyła jego. Jo mogła chociaż zrobić Syriuszowi symboliczny grób, choćby w Dolinie Godryka, obok Jamesa i Lily. To, że nie zostawił ciała, nie znaczy, że nie zasłużył na symboliczny pochówek. Harry mógłby chociaż zostawić mu kwiaty, zapalić znicz. A nie, tak jakby Łapa "zniknął" ze świata, zostając jedynie w sercach tych, którzy go kochali (czyli Harry'ego i Remusa, bo inni raczej nie przeżyli śmierci Syriusza, jako oni (a Lupin na pewno to przeżył, ledwo odzyskał przyjaciela i już go stracił), a już na pewno nie jak Harry, choć pewnie było im smutno). Tyle złego przeżył w krótkim życiu, choć wcale na to nie zasłużył, i umiera nie zostawiając po sobie ciała? Albo by chociaż wyjaśniła, co z tym ciałem się stało.
   
 
Tak w ogóle, to jak można nie znosić WSZYSTKICH TRZECH głównych bohaterów książki? Przecież oni przewijają się przez całą serię. Nie rozumiem tego.
 
Tak w ogóle, to jak można nie znosić WSZYSTKICH TRZECH głównych bohaterów książki? Przecież oni przewijają się przez całą serię. Nie rozumiem tego.

Aktualna wersja na dzień 08:11, 6 wrz 2014

Ej, bez przesady. Za skórę Syriuszowi zalazła bardziej cała jego rodzina i Gilzdogon (bardzo łagodnie mówiąc), niż Molly, która po prostu (jak cały Zakon, tylko chyba jeszcze bardziej), nie zauważyła (albo nie chciała zauważyć), że Harry nie jest już dzieckiem. Ale serio, uważam to za dziecinne. Czy tylko ona ma prawo martwić się o Harry'ego? Przecież to Syriusz jest jego ojcem chrzestnym, a ona tylko matką najlepszego przyjaciela, czyli właściwie obcą kobietą (dopiero po ślubie z Ginny stała się rodziną dla Harry'ego). A ten tekst "Jakoś nie bardzo mogłeś się nim zająć, gdy siedziałeś w Azkabanie" (czy jakoś tak), to już poniżej pasa, dno i setki mułu. Facet musi siedzieć zamknięty w znienawidzonym domu, bo ścigają go za coś, czego nie zrobił, a ona wyjeżdża mu z takim tekstem? Może jeszcze powie, że on specjalnie dał się wrobić i wsadzić do piekła (bo to słowo idealnie oddaje Azkaban), żeby nie zajmować się chrześniakiem? A kto niby chciał go wziąć, ale Hagrid mu nie pozwolił, bo Dumbledore kazał mu przynieść małego Harry'ego na Privet Drive? No ale to jednak Molly zabiła Bellatriks i tu należy oddać jej honor. :) I w ogóle jestem wściekła na Yatesa. ZF to totalna klapa, a śmierć Syriusza w ogóle nie wyrażała emocji. Robi mi się tylko smutno, ale nie ryczę, tak jak gdy o tym czytałam. Tylko obie części IŚ wyszły mu dobrze (bo KP, chociaż lepsze od poprzedniej, to wyszła jak jakaś komedia romantyczna)... Błagam, niech Yates nie reżyseruje Fantastycznych Zwierząt, bo może zrobić z tego katastrofę... Gdzieś dawno czytałam, że Jo zrezygnowała z uśmiercenia Artura, bo był za dobrym ojcem, żeby go zabić. (Bo niby Syriusz był złym ojcem chrzestnym dla Harry'ego? To przecież on jako jedyny zdawał się, przynajmniej w jego odczuciu, rozumieć co Harry czuje musząc siedzieć przez cały miesiąc u Dursleyów, bez żadnych informacje ze świata czarodziejów, wiedząc, że jego przyjaciele, którzy jeszcze go dobijali aluzjami, są gdzieś razem.) Ja uważam, że Jo mogła zabić Artura, po to, żeby pokazać cierpienie jakie niesie (wtedy zaczynająca się) wojna, skoro był takim dobrym ojcem (nie twierdzę, że nie był), zamiast Freda, którego zabiła w tym celu. I George miałby swojego bliźniaka, i Harry mógłby wreszcie zamieszkać z Syriuszem, a on by w końcu odżył. I serio? Najpierw "doprowadzić" do tego, żeby Harry zyskał kogoś, kto był dla niego jak ojciec, a potem go zabić, nie zostawiając ciała, i dając chłopakowi chwilową, złudną nadzieję, że może go uratować? A to wszystko dlatego, że Harry i jego przyjaciele znaleźli się w Departamencie Tajemnic, żeby ratować Łapę, którzy rzekomo był torturowany? Dobre i tyle, że Dumbledore miał swój honor i przyznał się, że śmierć Syriusza to w dużej mierze jego wina. Że też nie miał większych zmartwień od tego, żeby ukrywać przed Harrym istnienie przepowiedni, o której i tak musiałby się dowiedzieć, bo przecież dotyczyła jego. Jo mogła chociaż zrobić Syriuszowi symboliczny grób, choćby w Dolinie Godryka, obok Jamesa i Lily. To, że nie zostawił ciała, nie znaczy, że nie zasłużył na symboliczny pochówek. Harry mógłby chociaż zostawić mu kwiaty, zapalić znicz. A nie, tak jakby Łapa "zniknął" ze świata, zostając jedynie w sercach tych, którzy go kochali (czyli Harry'ego i Remusa, bo inni raczej nie przeżyli śmierci Syriusza, jako oni (a Lupin na pewno to przeżył, ledwo odzyskał przyjaciela i już go stracił), a już na pewno nie jak Harry, choć pewnie było im smutno). Tyle złego przeżył w krótkim życiu, choć wcale na to nie zasłużył, i umiera nie zostawiając po sobie ciała? Albo by chociaż wyjaśniła, co z tym ciałem się stało.

Tak w ogóle, to jak można nie znosić WSZYSTKICH TRZECH głównych bohaterów książki? Przecież oni przewijają się przez całą serię. Nie rozumiem tego.