Harry Potter Wiki

CZYTAJ WIĘCEJ

Harry Potter Wiki
Advertisement
Harry Potter Wiki
Włochate

Włochate serce czarodzieja (ang. The Warlock's Hairy Heart) — jedna z pięciu baśni zawarta w tomiku Baśnie Barda Beedle'a w XV w.

Treść według Baśni Barda Beedle'a

Szablon:Postać

Był raz pewien przystojny, bogaty i utalentowany czarodziej, który doszedł do wniosku, że jego przyjaciele głupieją, kiedy się zakochają. Tracą apetyt, stroją się cudacznie, podskakują, a nawet wywijają koziołki – jednym słowem, pozbywają się przyrodzonej im godności. Młody czarodziej postanowił nigdy nie stać się ofiarą takiej słabości. Wykorzystał do tego swoją moc magiczną i wiele skomplikowanych zaklęć.

Nieświadoma tego rodzina czarodzieja naśmiewała się z jego nienaturalnej obojętności na kobiece wdzięki.

– Wszystko się zmieni – mówili – kiedy wreszcie wpadnie mu w oko jakaś piękna dziewczyna!

Nic jednak nie wskazywało na to, by do takiej zmiany rzeczywiście miało dojść. Choć wyniosły, tajemniczy młodzieniec intrygował wiele dziewcząt, które sięgały po najbardziej wymyślne sekrety uwodzenia, by go usidlić, żadnej się to nie udawało. Czarodziej pozostawał obojętny na ich wdzięki, chełpiąc się w duchu z mądrości, która mu ową obojętność zapewniła.

Mijały lata, a z nimi młodość czarodzieja. Jego rówieśnicy zaczęli się żenić i płodzić dzieci.

Mają serca jak strączki – szydził z nich w duchu – łuskane przez te nienasycone, wiecznie marudzące bachory!

I po raz kolejny pogratulował sobie mądrości swojego wcześniejszego wyboru.

W końcu zmarli jego sędziwi rodzice. Nie opłakiwał ich, przeciwnie, uznał to za błogosławieństwo losu. Teraz został jedynym włodarzem ich majątku i zamieszkał sam w wielkim zamku, pośród mnogiej służby spełniającej wszystkie jego zachcianki.

Czarodziej był przekonany, że wszyscy zazdroszczą mu jego błogosławionej, niczym niezakłóconej samotności. Dlatego ogarnął go gniew, ale i wielki smutek, gdy pewnego razu podsłuchał rozmowę dwóch lokajów na swój temat.

Pierwszy służący wyraził współczucie wobec ich pana, tak możnego i bogatego, a jednak nieobdarzonego niczyją miłością.

– A nie zastanawia cię, dlaczego człowiek posiadający tyle złota i okazały zamek nie jest w stanie znaleźć sobie żony? – zapytał drugi lokaj, a w jego głosie wyraźnie pobrzmiewało szyderstwo.

Te słowa były dla czarodzieja niczym bolesny policzek wymierzony w jego dumę.

Uznał, że musi natychmiast znaleźć sobie żonę i że musi to być żona, jakiej nikt nie ma i nigdy mieć nie będzie. Musi być najpiękniejsza, musi budzić zazdrość i pożądanie w każdym mężczyźnie, który na nią spojrzy, musi pochodzić z rodu czarodziejów czystej krwi, tak aby ich potomstwo odziedziczyło wyjątkową magiczną moc, musi też co najmniej dorównywać mu bogactwem, bo nie wyobrażał sobie, by założenie rodziny mogło w jakikolwiek sposób narazić go na konieczność wyrzeczenia się wystawnego i wygodnego życia, do jakiego przywykł.

Znalezienie takiej żony mogło zająć czarodziejowi nawet pięćdziesiąt lat, zdarzyło się jednak, że już na drugi dzień po powzięciu przez niego takiego postanowienia w bliskim sąsiedztwie pojawiła się dziewczyna odpowiadająca wszystkim jego wymaganiom. Przybyła odwiedzić swoich krewnych.

Była wyjątkowo utalentowaną czarownicą, miała też olbrzymi majątek. Porażała pięknością i wdziękiem serca wszystkich mężczyzn, którzy na nią spojrzeli – wszystkich prócz jednego. Serce czarodzieja pozostało obojętne. Uznał jednak, że takiej właśnie żony szukał, więc zaczął starać się o jej rękę.

Wszyscy, którzy zauważyli zmianę w wyglądzie i zachowaniu czarodzieja, byli tym zdumieni i mówili dziewczynie, że udało się jej to, czego nie potrafiły przed nią dokonać setki dziewcząt.

Piękną dziewczynę czarodziej ów fascynował i zarazem odpychał. Wyczuwała chłód pod jego pochlebstwami i umizgami, nigdy też nie spotkała człowieka tak dziwnego i skrytego. Jej krewni uważali jednak, że byłby to związek nadzwyczaj pożądany, a pragnąc jak najszybciej do niego doprowadzić, przyjęli zaproszenie czarodzieja na wielką ucztę wydaną na cześć owej dziewczyny.

Była to uczta godna króla. Na stole lśniła złota i srebrna zastawa, podawano najlepsze wina i najbardziej wykwintne potrawy. Minstrele przygrywali tęsknie na lutniach o strunach z jedwabiu, śpiewając słodkie pieśni o miłości, której ich pan nigdy nie zaznał. Dziewczyna siedziała na tronie obok czarodzieja, który szeptał jej do ucha czułe słówka skradzione poetom, nie mając pojęcia o ich prawdziwym znaczeniu.

Dziewczyna słuchała go zdumiona, aż w końcu powiedziała:

– Piękne to słowa, miły czarodzieju, i radowałaby mnie twoja ku mnie skłonność, gdybym tylko wiedziała, że masz serce!

Czarodziej uśmiechnął się i odpowiedział, że może łatwo zaspokoić jej ciekawość uśmierzyć obawy. Powstał, wyciągnął do niej rękę i poprosił, by za nim poszła. Poprowadził ją do lochu, gdzie trzymał swój najcenniejszy skarb.

Tutaj, w kryształowej szkatułce, spoczywało bijące serce czarodzieja.

Dawno temu odłączone od oczu, uszu i palców, nigdy nie uległo czarowi piękna, melodyjnego głosu i dotyku jedwabistej skóry. Dziewczynę przeraził ten widok, bo serce było wyschnięte, skurczone i pokryte długimi czarnymi włosami.

– Och, nieszczęsny, cóżeś uczynił! – zawołała. – Błagam cię, włóż je z powrotem tam, gdzie jego miejsce!

Widząc, że nie sposób odmówić jej błaganiom, czarodziej wyciągnął różdżkę, uniósł wieczko kryształowej szkatułki, otworzył swoją klatkę piersiową i umieścił włochate serce w pustej jamie, którą niegdyś zajmowało.

– Teraz zostałeś uzdrowiony i poznasz prawdziwą miłość! – krzyknęła dziewczyna, po czym go objęła.

Dotyk jej gładkich, białych ramion, tchnienie jej oddechu w jego uchu, woń jej ciężkich, złotych włosów – wszystko to przeszyło przebudzone serce strzałami niezrozumiałej emocji. Podczas długiego uwięzienia w ciemnym lochu stało się bowiem ślepe i głuche, odrętwiałe i zdziczałe, pożądając tego, co samolubne i przewrotne.

Tymczasem w wielkiej sali goście zaniepokoili się tak długą nieobecnością gospodarza i pięknej dziewczyny. Kiedy mijały godziny, a oni nie wracali, zaczęto przeszukiwać cały zamek.

W końcu odnaleziono ich w lochu, a był to zaiste straszny widok.

Dziewczyna leżała na podłodze martwa, z rozciętą piersią, a przy niej klęczał czarodziej, trzymając w okrwawionej ręce wielkie, gładkie, szkarłatne serce, które lizał i gładził, ślubując zamienić je na własne.

W drugiej ręce trzymał różdżkę, którą próbował wywabić ze swojej piersi skurczone, włochate serce. Ono jednak było silniejsze od niego i tkwiło w jego rozwartej klatce piersiowej, odmawiając uwolnienia go spod swojej władzy lub powrotu do kryształowej trumienki, w której tak długo było uwięzione.

I oto na oczach struchlałych ze zgrozy gości czarodziej odrzucił różdżkę i chwycił srebrny sztylet. Wołając, iż nigdy się nie zgodzi, by rządziło nim jego własne serce, wyciął je sobie z piersi.

Przez chwilę klęczał z wyrazem triumfu na twarzy, ściskając po jednym sercu w każdej dłoni, a potem padł na ciało dziewczyny i wyzionął ducha.

Komentarz A.Dumbledora do tej baśni:

Jak widzieliśmy, pierwsze dwie baśnie Beedle'a (Czarodziej i skaczący garnek i Fontanna Szczęśliwego losu) spotkały się z krytyczną oceną ze względu na propagowanie wspaniałomyślności, tolerancji i miłości. Krytycyzm taki nie dotknął baśni Włochate serce czarodzieja, w której przez te kilka stuleci, odkąd została napisana, nie próbowano dokonać żadnych zmian. Jej runiczna wersja, którą poznałem, prawie niczym nie odbiegała od tej, którą usłyszałem jako dziecko z ust matki. Nie sposób jednak nie dostrzec, że to najbardziej makabryczna z baśni Beedle'a i wielu rodziców wzdryga się przez zapoznawaniem z nią swoich dzieci do czasu, gdy staną się na tyle dojrzałe, by nie mieć nocnych koszmarów.

Dlaczego więc ta przerażająca baśń jednak przetrwała w niezmienionej wersji przez całe stulecia? Skłaniam się do wniosku, że Włochate serce czarodzieja odwołuje się do mrocznych głębi naszej osobowości, do największej i najsłabiej uświadamianej przez nas tęsknoty, jaką budzi w nas magia: pragnienia osiągnięcia stanu niewrażliwości na wszelkie zranienia.

Pragnienie to jest oczywiście niemożliwe do spełnienia, a ten, kto się łudzi, iż znajdzie na to sposób, jest naiwnym głupcem. Żadnemu człowiekowi, bez względu na to, czy jest obdarzony magicznymi zdolnościami czy nie, jeszcze nigdy nie udało się uniknąć jakiejś formy zranienia, fizycznego, umysłowego czy emocjonalnego. Podatność na zranienie jest tak związana z życiem ludzkim jak oddychanie. Jednak my, czarodzieje, jesteśmy szczególnie skłonni ulegać przekonaniu, że możemy naginać naturę ludzkiej egzystencji do naszej woli. Na przykład młody czarodziej z tej baśni jest przekonany, że zakochanie się w kimś miałoby zgubny wpływ na jego poczucie bezpieczeństwa i wygodne życie, do jakiego przywykł. Miłość jest dla niego upokorzeniem, słabością, uszczupleniem emocjonalnym i materialnych zasobów osoby ludzkiej.

Uprawiany z powodzeniem od wieków handel napojami miłosnymi dowodzi jednak, że nasz czarodziej nie jest bynajmniej osamotniony w swoim dążeniu do zapanowania nad nieprzewidywalnymi wybrykami miłości. Poszukiwanie prawdziwego eliksiru miłosnego trwa do dziś, ale jak dotąd nikomu nie udało się takiego napoju uwarzyć, a najwybitniejsi twórcy eliksirów wątpią, by było to w ogóle możliwe.

Bohater tej baśni nie jest jednak wcale zainteresowany jakimś surogatem miłości, który mógłby stworzyć lub zniszczyć według swojej woli. Pragnie pozostać na zawsze zaszczepiony przeciw temu, co uważa za rodzaj choroby, i dlatego za pomocą jakiegoś czarnoksięskiego zaklęcia usuwa serce ze swojej piersi i trzyma ja w kryształowej trumience. Oczywiście coś takiego może się zdarzyć tylko w bajce.

Wielu autorów dostrzegło podobieństwo między tym wątkiem baśni a tworzeniem horkruksa. Choć bohater Beedle'a nie szuka śmierci, oddziela coś, czego oddzielić nie można - serce od reszty ciała, a nie duszę od ciała - a czyniąc tak, gwałci pierwsze z Fundamentalnych Praw Magii, ustalonych przez Adalberta Wafflinga :

Jeśli zapragniesz manipulować najgłębszymi tajemnicami - źródłem życia, istotą ludzkiej natury - bądź przygotowany na najbardziej nieprzewidywalne, niezwykle groźne konsekwencje.

I rzeczywiście, pragnąc być nadczłowiekiem, ten nierozsądny młodzieniec pozbawił się człowieczeństwa. Serce, które zamknął w lochu, powoli wyschło, skurczyło się i pokryło włosami, co symbolizuje jego osunięcie się do poziomu zwierzęcia. Przemienił się w dzikie zwierzę, które bierze to, czego zapragnie, siłą, i postradał życie, na próżno próbując odzyskać to, czego już nigdy odzyskać nie mógł - ludzkie serce.

Wyrażenie ,,mieć włochate serce" trąci myszką, ale jest czasem używane w języku codziennym dla określenia czarodzieja lub czarownicy o nieczułym sercu. Moja ciotka Honoria, która była starą panną, zawsze twierdziła, że zerwała swoje zaręczyny z pewnym czarodziejem z Urzędu Niewłaściwego Użycia Czarów, ponieważ odkryła, że ,,ma włochate serce". ( Krążyła jednak pogłoska, że przyłapała go na pieszczeniu chorbotków, co było dla niej prawdziwym wstrząsem). Nie tak dawno na listy bestsellerów trafiła książka Włochate serce: poradnik dla czarodziejów, którzy nie chcą się angażować uczuciowo .

Zobacz także

Advertisement